Przedostatni pełny dzień na naszym obozie na Lanzarote większość z nas postanowiła przeznaczyć na zwiedzanie. Umówiliśmy się wcześniej niż zwykle na poranny, krótki trening, z tyłu głów mając już czekającą nas wycieczkę.
Ludwik postanowił jednak spłatać nam figla, pokazując, że nawet godzinny trening może zaboleć i to bardzo. ?
Na hotelowym parkingu ustawiliśmy strefę zmian, a następnie otrzymaliśmy trenerskie dyspozycje – 3 krótkie serie zakładkowe o zmiennych proporcjach roweru do biegu i, co najważniejsze, na maksa! Lekko nie było!
Po dwóch seriach trener był tak przekonany, że wykończył nas do reszty, ze zaproponował zakład – każda runda rowerowa przejechana poniżej czasu 2:40 to jedno piwo. Nie spodziewał się chyba, że przegra, i to podwójnie z… niepijącym Miguelem, który jako nagrodę wybrał sobie rzecz jasna hiszpańskie browary San Miguel. ?
Wykończeni poszliśmy na drugie śniadanie, a następnie zapakowaliśmy się do wypożyczonych samochodów i ruszyliśmy ku przygodzie. Basia natomiast wybrała rower, jednak również z zamiarem zobaczenia tak dużo, jak to tylko możliwe.
Zmotoryzowana część grupy odwiedziła Mirador del Rio, do którego nie wszystkim było dane dotrzeć na rowerach, legendarną już niemal knajpę w Maguez, zachodnie, piękne plaże z mnóstwem surferów, ośrodek przygotowań triathlonowych La Santa, wyposażony w więcej basenów 50-metrowych niż całe województwo łódzkie (konkretnie 3 :D), piękne zatoki El Golfo oraz Los Hervideros oraz główny punkt wszystkich wycieczek na Lanzarote – wulkaniczny Park Narodowy Timanfaya.
Ze zdziwieniem stwierdziliśmy, że zza szyby samochodu nasze znajome podjazdy nie wydają się wcale aż takie straszne… ?
Po powrocie do kwatery przeżyliśmy niemały szok – okazało się, że nasza Mistrzyni Polski w kategorii wiekowej na dystansie 1/4 IronMana ustanowiła absolutny rekord obozu w długości treningu kolarskiego – przyjechała… 130 km! ?
Ten dzień, mimo że z mniejszą niż zwykle objętością treningową, nie okazał się dla nas wcale o wiele łatwiejszy, wszyscy więc szybko zawinęliśmy się do spania.
Ludwik zapowiedział, że na ostatni dzień przygotował coś specjalnego – wyścigi na czas pod wiatr i pod górę! Krążyły plotki, że to wszystko, aby zemścić się na Michale za przegrane piwa. ?